Dzisiaj
ciąg dalszy moich wspomnień z tegorocznego urlopu :). Chciałam Wam pokazać kilka fotek zrobionych na
targu staroci przy Juni 17 Strasse w Berlinie, który odbywa się tam w soboty i
niedziele. Muszę przyznać, że to miejsce zalicza się do targów staroci z prawdziwego zdarzenia.
Liczne grono sprzedających oferuje bardzo szeroki wybór wszelkiego rodzaju
przedmiotów z duszą, stoiska są solidne i zadaszone (zdziwiliśmy się, że
całkowicie demontuje się je na noc i rano rozstawia ponownie) i przypisane na
stałe do sprzedawców, więc łatwo ich odnaleźć przy kolejnej wizycie. Niestety
nie wszyscy sprzedawcy zgadzają się na fotografowanie ich kolekcji, dlatego
zawsze wypada zapytać :). A kupić tu można chyba wszystko, od porcelany
poprzez stare płyty
i mapy do staroci w stylu orientalnym. Nie należy natomiast liczyć na to, że
uda się wyłowić prawdziwą perełkę za przysłowiowe grosze. Sprzedający doskonale
wiedzą, czym handlują i znają wartość i pochodzenie swoich przedmiotów. Czasem
można utargować euro czy dwa, ale już na przykład stare miśnieńskie filiżanki
nie schodzą poniżej 120 euro! Miłym zaskoczeniem był dla nas fakt, że większość
sprzedawców porozumiewa się (często płynnie) po angielsku, nie musieliśmy więc
uciekać się do nerwowego wertowania niemieckich rozmówek ;)
Najwięcej czasu spędziłam przy stoiskach ze starymi lnianymi
obrusami, poszewkami, serwetami, koronkami, itd. Wybór był ogromny, a
najstarsze egzemplarze pochodziły nawet z drugiej połowy XIX wieku. Przedarłam
się przez dziesiątki poskładanych w równiutką kosteczkę, pachnących historią
tkanin i wyłuskałam dla siebie kilka niewiarygodnie misternych, ręcznie
dzierganych serwetek i chusteczek, którym nie potrafiłam się oprzeć :).
Moje oko przyciągnął też uroczy talerzyk ze znanej
niemieckiej fabryki porcelany Hutschenreuther, na którym będę podawać naszym
gościom ciasteczka do kawy :).
Bardzo się cieszę, że miałam okazję odwiedzić to wyjątkowe
miejsce, przywiezione stamtąd skarby będą mi zawsze o nim przypominać :).
Pozdrowienia!
Pięknie...ach choć raz w życiu pojechać na takie targi...marzenie...ale tam cudowności!!!
OdpowiedzUsuńŚlę słoneczne pozdrowienia i uśmiech serca pozostawiam*
Peninia ♥
http://peniniaart.blogspot.com
Mam nadzieję, że będziesz kiedyś miała okazję wybrać się w takie miejsce, życzę Ci tego z całego serducha :)) To naprawdę coś dla osób, którym w duszy gra - tak jak nam!
UsuńPozdrawiam serdecznie :))
Beata
Jakie to wszystko jest śliczne i bajecznie zaczarowane .Sprawiłaś mi wielką ucztę dla mej duszy gapię się jak sroka w gnat .Marzy mi się taka wyprawa a tym czasem powracam do twoich relacji z wycieczki .Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie .
OdpowiedzUsuń:) bardzo się cieszę :)))
UsuńNa pewno ponownie odwiedzę Twojego bloga, z przyjemnością :)
Pozdrawiam!
Beata
Tyle cudownych rzeczy ! tylko pozazdroscic :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
Oj tak, moje oczy się nasyciły na jakiś czas, choć wiem, że za chwilę znowu będzie mnie ciągnęło w podobne miejsca ;) Naprawdę polecam :)
UsuńPozdrowienia!
Beata
Też chciałabym odwiedzić taki targ z prawdziwego zdarzenia:) nawet mogę nic nie kupować skoro są takie wysokie ceny, ale popatrzyłabym na te cudowności bardzo chętnie:)Pozdrawiam Ala
OdpowiedzUsuńFakt, ceny bywają naprawdę wysokie, ale myślę, że każdy wyszperałby dla siebie choćby jakiś drobiazg na pamiątkę, na przykład cudne, ręcznie haftowane chusteczki po 1 euro za sztukę!
UsuńMiłego wieczoru :)
Beata
Thank you for visiting my blog and adding yourself as a follower. I love your post with images of the market, I love markets and each Saturday I go to a French market in Auckland, New Zealand where I do all my food shopping. Unfortunately we don't have any outdoor markets like the one above on antiques. I would love to wander around that market it looks fabulous.
OdpowiedzUsuńThank you for sharing.
Lee ☺