Kiedy dni robią się coraz krótsze, a temperatura na zewnątrz spada, lubię wspominać ciepłe, letnie popołudnia. Szczególnie chętnie wracam myślami do przełomu lipca i sierpnia. To wyjątkowy czas w naszym ogrodzie - króluje w nim lawenda. Obłędnie pachnące fioletowe krzaczki przyciągają puchate pszczoły i bajeczne motyle.
Nasze lawendowe poletko liczy prawie trzydzieści krzaczków, ale i tak było w tym roku co zbierać. A przy zbiorach asystował nasz wszędobylski Kacper :)
Nasze lawendowe poletko liczy prawie trzydzieści krzaczków, ale i tak było w tym roku co zbierać. A przy zbiorach asystował nasz wszędobylski Kacper :)
U mnie oprócz zdjęć i wspomnień po lawendzie pozostały zasuszone bukieciki. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńU mnie też bukieciki wiszą i pachną nieziemsko :) Widzę, że też jesteś miłośniczką tej niepozornej roślinki :)
UsuńMoja lawenda w tym roku kiepsko kwitła, ale mam susz z poprzedniego roku i też pachnie. Piękne zdjęcia : )
OdpowiedzUsuńTak się zdarza, zwłaszcza kiedy przymarźnie zimą.
UsuńA susz długo utrzymuje zapach. U mnie bukieciki wiszą pod sufitem w pracowni i za każdym razem, kiedy wchodzę, czuć ten piękny zapach :)